Cześć! Dziś nadszedł czas na kontynuację wpisu, będącego kompletną instrukcją instalacji Linuxa. Poprzednim razem opisywałem uruchamianie Ubuntu w trybie LiveCD oraz instalację w maszynie wirtualnej, natomiast dziś pokażę Ci dwie kolejne metody – wykorzystanie instalatora Wubi oraz pełną instalację Linuxa na dysku.
Jeżeli nie czytałeś pierwszej części tego wpisu, to zdecydowanie polecam Ci wrócić do niej i przeczytać przynajmniej sekcję zatytułowaną “Przygotowania” – zawiera ona listę rzeczy, które powinieneś zrobić zanim przejdziesz do instalacji Linuxa. Jeśli przygotowania masz już za sobą, to zapraszam Cię do dalszej części wpisu.
Sposób 3: Instalator Wubi
Użycie instalatora Wubi pozwala na uzyskanie czegoś pomiędzy instalacją w maszynie wirtualnej a pełną instalacją na dysku. Z jednej strony Linux instalowany jest na wirtualnym dysku przechowywanym jako plik na dysku Windowsa, z drugiej strony system uruchamiany jest na rzeczywistym sprzęcie, czyli zupełnie inaczej niż w przypadku maszyny wirtualnej (z wyjątkiem wirtualnego dysku systemowego). Rozwiązanie to ma sporo zalet:
- Linux ma procesor, pamięć oraz pozostałe zasoby komputera na wyłączność, może więc działać z dużo lepszą wydajnością niż w przypadku maszyny wirtualnej.
- Instalacja z Wubi jest bezpieczniejsza niż zwykła instalacja na dysku, ponieważ w przypadku błędu nie ryzykujesz utraty swoich danych.
- Wydajność jest wyraźnie lepsza niż w przypadku uruchomienia z LiveCD, a zmiany w ustawieniach i pliki na dysku są zachowywane pomiędzy uruchomieniami.
Posiada też jednak pewne wady:
- Wubi domyślnie wspiera tylko Ubuntu. Instalacja innej dystrybucji tą metodą wymaga sporo kombinowania.
- Dostęp do wirtualnego dysku jest wolniejszy niż do rzeczywistego, więc pod względem wydajnościowym rozwiązanie wypada gorzej niż zwykła instalacja.
- Użycie Wubi wymaga wyłączenia w systemie Windows funkcji Fast Startup, co może wydłużyć czas uruchamiania tego systemu.
Kiedyś instalator Wubi był częścią obrazu instalacyjnego Ubuntu i mówiąc szczerze dopiero przygotowując ten wpis zorientowałem się, że już tak nie jest. Po szybkim przewertowaniu internetu okazało się, że ostatnią wersją Ubuntu zawierającą Wubi było 12.04 wydane w 2012 roku. Osobiście nigdy nie używałem Wubi, ale kiedyś zainstalowałem w ten sposób Linuxa młodszemu bratu – okazało się, że było to Ubuntu 9.04 wydane w 2009 roku. Jak ten czas szybko leci 🙂
W pewnym momencie pomyślałem już, że zrezygnuję z opisywania tego sposobu instalacji, skoro od paru dobrych lat jest on nieaktualny. Dalsze badanie losów Wubi przywróciło mi jednak nadzieję. Okazało się, że stała się jedna z tych rzeczy, za które najbardziej lubię open source. Po tym jak w 2012 roku oryginalni twórcy Wubi zrezygnowali z prac nad nowszymi wersjami oprogramowania, członkowie społeczności, mając dostęp do kodu źródłowego, kontynuowali niezależnie dalszy rozwój projektu. Dzięki temu dziś nadal pojawiają się kolejne wydania Wubi, pozwalające na instalację najświeższych wersji Ubuntu.
Instalator Wubi możesz pobrać z tej strony. Znajdziesz tam listę wszystkich wersji Wubi, więc musisz wybrać tą, która odpowiada wersji Ubuntu, jaką zamierzasz zainstalować. Autorzy chwalą się, że Wubi potrafi automatycznie pobrać obraz instalacyjny Ubuntu w trakcie instalacji, ale istnieje też możliwość pobrania go samodzielnie, i ta opcja, mimo wszystko, wydaje mi się bezpieczniejsza, więc polecam ją również Tobie.
Poniżej znajdziesz kompletną instrukcję instalacji w postaci zrzutów ekranu z komentarzem:
Ekran Boot Managera może wyglądać u Ciebie nieco inaczej. Mogą też wystąpić niewielkie różnice w zależności od tego czy używasz UEFI czy tradycyjnego BIOSu, ale niezależnie od tego, bez trudu powinieneś znaleźć odpowiednią opcję.
Obraz instalacyjny Ubuntu możesz usunąć z dysku zaraz po instalacji, żeby nie zajmował niepotrzebnie miejsca. Natomiast instalator Wubi warto zachować, na wypadek, gdybyś chciał kiedyś usunąć instalację. Aby to zrobić, po prostu uruchom Wubi i wybierz odpowiednią opcję:
Sposób 4: Pełna instalacja na dysku
Ostatnia metoda to klasyczna, pełna instalacja na dysku. Ten sposób jest najlepszy pod względem wydajności systemu, dlatego stosują go niemal wszyscy bardziej zaawansowani użytkownicy Linuxa. Jest też jednak najbardziej niebezpieczny – podczas jego stosowania istnieje ryzyko uszkodzenia lub utraty danych na dysku.
Niebezpieczeństwo to wynika z tego, że podczas instalacji partycja systemu Windows jest zmniejszana o określony rozmiar, a powstałe w ten sposób wolne miejsce przekształcane jest na nową partycję, która posłuży następnie do instalacji Linuxa. Jeśli w trakcie tej operacji coś pójdzie nie tak (na przykład rozładuje się bateria w laptopie), to istnieje ryzyko, że dane na partycji Windowsa zostaną uszkodzone.
Jeśli zastanawiasz się czym jest partycja, jest to po prostu wydzielony obszar dysku, który może być używany jako osobny dysk. Dzięki temu nie musisz mieć w komputerze wielu osobnych dysków, żeby móc zainstalować kilka systemów operacyjnych lub korzystać z różnych systemów plików.
Ryzyko utraty danych nie dotyczy przypadków, kiedy instalujesz Linuxa jako jedyny system na komputerze, albo kiedy masz osobny dysk, przeznaczony na ten cel. Z moich doświadczeń wynika jednak, że konfiguracja Linux + Windows na jednym dysku zdarza się najczęściej, więc na tym przypadku skupię się najbardziej.
Na potrzeby tego wpisu zainstalowałem na moim komputerze Ubuntu 17.10 obok Windowsa i muszę przyznać, że na przestrzeni ostatnich kilku lat sytuacja znacznie się poprawiła. Proces instalacji dla typowych przypadków jest teraz bardzo uproszczony i nie wymaga zaawansowanej wiedzy na temat zarządzania partycjami czy instalacji programu rozruchowego. Wbrew temu co mówią Linuxowi puryści, uważam, że to bardzo dobrze, bo próg wejścia dla osób początkujących jest znacznie niższy niż jeszcze kilka lat temu.
Jeżeli instalujesz Linuxa na laptopie, upewnij się że jest podłączony do ładowarki – zminimalizujesz w ten sposób ryzyko utraty danych. Podczas instalacji przyda Ci się dysk instalacyjny przygotowany wcześniej. Po włożeniu pendrive’a do portu USB lub płyty CD/DVD do stacji dysków, uruchom ponownie komputer, i w trakcie startu wciśnij klawisz wyboru Boot Menu (zwykle F12). Poniżej znajdziesz szczegółową instrukcję w postaci zrzutów ekranu z komentarzem:
Jeżeli zamierzasz częściej korzystać z Windowsa niż z Linuxa, uznasz pewnie za niewygodne, że to właśnie Linux uruchamiany jest domyślnie w trakcie startu komputera, a Windowsa trzeba za każdym razem ręcznie wybierać z menu. Na szczęście da się to skonfigurować i na pewno napiszę o tym we wpisie przedstawiającym różne sztuczki ułatwiające życie z Linuxem.
Podsumowanie
Dziękuję Ci za przeczytanie tego wpisu. Jeżeli doczytałeś do tego momentu, to znaczy, że udało mi się ugryźć temat w ludzki sposób. Przymierzając się do wpisu o instalacji Linuxa nie podejrzewałem, że wyjdzie z tego tyle materiału – w obu wpisach wyszło łącznie 60 zrzutów ekranu i ponad 15 stron podaniowych tekstu. Liczę na to, że ta wiedza będzie Ci dobrze służyć.
Jeżeli chcesz się ze mną podzielić swoimi przemyśleniami lub uwagami, to napisz, proszę, komentarz pod wpisem. Jeśli nie chcesz przegapić kolejnych wpisów, zapisz się na newsletter Bez Kompilatora i zalajkuj moją stronę na Facebooku.
Dziękuję i do zobaczenia! 🙂
Dziękuję. Ubuntu obok Win10 zainstalowane. Teraz zostaje tylko nauczyć się z tego korzystać 🙂
Gratulacje! 🙂 W kolejnych wpisach na pewno opowiem więcej o korzystaniu z Linuxa, także jak to mówią w Ameryce – stay tuned! 🙂
Nie wiem jak w automatycznej instalacji systemu, ale jak bootowanie gruba damy na dyaku z windowsowym boot managerem to po wiekszych updateach W10 czeka nas przywracanie gruba. Czyli wg. Aktialnego planu wydawniczego MS to conajmniej 2 razy w roku.
Widzę, że ludzie w internecie piszą o tym problemie, ale ja jakoś nigdy na niego nie trafiłem. Mam dual boota na jednym laptopie prawie 7 lat i ani razu nie musiałem na nim przywracać GRUBa. Z tym, że mam tam Legacy BIOS Boot Mode, a problem może dotyczyć tylko UEFI. Zbiorę trochę informacji, może znajdę jakieś dobre rozwiązanie. 🙂
Jeśli ma być krótko i treściwie to lepiej nie było można. Jednak trochę informacji o partycji „swap” i o ewentualnym wydzieleniu partycji „home” przydałoby się nawet początkującemu amatorowi Linuksa.
Myślałem już jakiś czas temu o zrobieniu instrukcji instalacji „krok po kroku” z możliwością wybrania kilku alternatywnych ścieżek. Tak, żeby ktoś, kto chce najprostszego sposobu nie musiał się martwić o szczegóły, ale osoby szukające więcej opcji miały dostęp do bardziej rozbudowanej wersji. Może w końcu doczeka się realizacji. 😉
Sprawdzałem wiele Linuxów i takie coś jak utrata danych nigdy mi się nie zdarzyło. A bynajmniej nie jestem oblatany w temacie.
Ja przed instalacją obok Windowsa najpierw redukowałem partycję z Windowsem z poziomu zarządzania dyskami i dopiero potem instalowałem Linux na odmontowanej partycji która była formatowana dopiero z poziomu instalatora Linuxowego. W takim przypadku nawet jak coś się spierniczy podczas instalacji to w najgorszym wypadku trzeba będzie od nowa rozpocząć instalację Linuxa a to co było na pozostałych partycjach będzie bezpieczne.
Nwm czy ktoś to będzie czytał, ale na wszelki wypadek dodam że po nieudanej instalacji Linuxa jedyny problem jaki możemy napotkać to brak MBR objawiający się czarnym ekranem i niemoznością uruchomienia Windows…ale rozwiązanie tego problemu jest banalnie proste, wystarczy poszukać instrukcji przywracania MBR.